Rozdział 10
- Nie wiesz, że złość piękności szkodzi? Zaraz ci się zmarszczki zrobią od tego ciągłego marszczenia brwi. – zażartował Choi, czochrając idealnie ułożoną fryzurę Key. Chłopak natychmiast mu się wyrwał i posłał spojrzenie, które bardziej pasowało do polującego tygrysa niż rasowego kocurka, którego miał przed sobą.
- Czyś ty oszalał?! Życie ci niemiłe? Wiesz, ile czasu zajęło mi ułożenie włosów? Myślałem, że żaby mają bardziej rozwinięty instynkt samozachowawczy… - blondyn stwierdził zrezygnowanym głosem, siadając na pobliskiej ławce.
– Teraz muszę się na nowo uczesać… Mam nadzieję, że spóźnisz się za to na trening i dostaniesz porządny wycisk. – dokończył, posyłając Minho kolejne mordercze spojrzenie.
- Przynajmniej w końcu się do mnie odezwałeś. To już jakiś sukces. – odpowiedział rozbawionym głosem, siadając koło przyjaciela. Kibum przykładał olbrzymią wagę do wyglądu, więc pewnie zostaną tutaj z 10 minut, ale niespecjalnie się tym przejmował. Grę w piłkę ćwiczył od dziecka, więc jedno drobne spóźnienie nie zniszczy mu przecież kariery. Nigdy wcześniej nie podchodził tak lekko do sportu, ale w tej chwili to Key był dla niego ważniejszy. Sam do końca nie rozumiał dlaczego. Po prostu chciał spędzać z nim czas, nawet jeśli mijał on na takich głupich kłótniach. – Gdybym wiedział, że tak uwielbiasz stroje tego projektanta, to zamknąłbym buzię na kłódkę i nie wyrażał swojego zdania.
- Masz szczęście, że jestem wyrozumiały na ludzką ignorancję. Tylko ktoś ubierający się w taki sposób jak ty, mógłby krytykować współczesne trendy. Nie posiadasz za grosz gustu... Ale na szczęście teraz masz mnie. – rzekł z chytrym uśmieszkiem na ustach. Minho trochę się zdziwił tą nagłą zmianą blondyna. Przez całą drogę nie odezwał się do niego ani słowem, a teraz nagle zaczął udawać miłosiernego. Coś mu podpowiadało, że powinien szybko pójść na trening, ale mimo wszystko posłał Kibumowi pytające spojrzenie, dając tym samym znak by kontynuował.
- Uważam, że moim powołaniem jest edukowanie biernej na modę części ludzkości i postanowiłem zacząć od ciebie. Właśnie dlatego dzisiaj wieczorem zabieram cię na wycieczkę po centrach handlowych. Mamy szczęście, że od niedawna większość sklepików jest otwarta całą dobę. O której w takim razie kończysz? – zapytał, kończąc poprawiać włosy i chowając lusterko do torby. Nawet nie raczył spojrzeć na swojego rozmówcę, a tym bardziej zapytać o zdanie na ten temat.
- O 19… - odparł nieświadomie Choi. Słysząc plany Kibuma, zaczął żałować, że nie wycofał się, gdy miał na to możliwość. Słowa typu: "sklep", "ubrania","zakupy" w połączeniu z Key stanowią mieszankę wybuchową o gorszych skutkach niż wybuch bomby atomowej.
- Czemu tak późno? Po co tyle czasu gonić za piłką? Czy to ma w ogóle jakiś sens? Nie wiem, jak my zdążymy wszystko obejrzeć, a jeszcze chciałem przymierzyć te spodnie z nowej kolekcji… Powinniśmy w takim razie zacząć od tego, a później po drodze wstąpimy do pewnego fajnego butiku. Widziałem tam idealną kurtkę dla ciebie. W końcu jak się ma takie mięśnie to trzeba je podkreślać. – Key nawijał w akordowym tempie, zupełnie ignorując przerażoną minę Minho. – No, wstawaj z tej ławki, bo się tutaj zestarzejesz. – nakazał, ciągnąc jednocześnie przyjaciela za rękę.
- Key… W zasadzie to powinienem dzisiaj szybciej wrócić do domu, bo siostra chce, żebym pomógł jej w nauce… - odparł dosyć niepewnie. Wiedział, że raczej nic to nie da, ale musiał chociaż spróbować. Liczył po cichu, że może wzmianka o Krystal pomoże mu się uratować. Jego nadzieje prysły jednak jak bańka mydlana, kiedy zobaczył, że blondyn patrzy się na niego z politowaniem.
- Krystal z pewnością doceni moje wysiłki. Nie przyjmuję żadnej odmowy, więc nawet nie próbuj się wymigać. Mógłbyś sobie złamać nogę, a mój plan i tak nie uległby zmianie. Kończę wcześniej od ciebie, więc będę czekać na trybunach. Pośpiesz się tylko w szatni, bo okropnie nie lubię miejsc takich jak boisko. Jeszcze znowu zacznie mnie podrywać jakiś śmierdzący piłkarz… Ohyda… Pamiętaj, żeby się dokładnie wykąpać, bo inaczej potraktuję cię tak samo jak tamtego idiotę, a to na pew…
- Ok. Zwolnij trochę. – wszedł mu w słowo Minho. – Teraz już wiem jaką część ciała tak zawzięcie ćwiczysz na lekcjach w-f’u. Umiejętność szybkiego posługiwania się językiem opanowałeś do perfekcji. A poza tym ostatnim razem to tak sobie poradziłeś z tym „śmierdzącym piłkarzem”, że bez mojej pomocy skończyłbyś z obitą buźką.
- Tego nie wiesz. No, chyba że jesteś wróżką i mi się nie przyznałeś. – Key kontynuował przekomarzanie się z uśmiechem na ustach.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, panie Dam-Sobie-Radę-Sam. – podsumował brunet. – A wracając do wieczoru… Może pójdziemy chociaż najpierw coś zjeść? Po treningu na pewno zgłodnieję, a od posiłku z Onew minie już trochę czasu.
- W ostateczności możemy pójść na coś szybkiego, ale zapomnij o fast-foodach. Przed występem muszę trzymać dietę, by dobrze wyglądać w moim kobiecym przebraniu. – blondyn poprawił jeszcze swoją grzywkę, uśmiechając się przy tym ciepło. Minho, widząc to, sam się rozweselił, zapominając o czekającym go długim wieczorze. Jak niby miałby mu się nie poprawić humor, skoro jakiś chłopak promienieje z radości na myśl o paradowaniu na scenie w damskich ciuszkach? Kibum był po prostu jedyny w swoim rodzaju, a Choi chyba nigdy nie przyzwyczai się do jego dziwactw. Z nim nie dało się nudzić.
- W takim razie ja zjem sobie wielkiego hamburgera z frytkami, a tobie zamówimy dietetyczną zieleninę. W sumie to mógłbym ci zwyczajnie wyjąć sałatę z mojej porcji… Ale o tym pomyślimy później, bo teraz muszę już lecieć na trening. Inaczej naprawdę każą mi zostać dłużej. – stwierdził Minho, po czym pomachał blondynowi i pobiegł w stronę widocznego już budynku szkoły. W sumie kara za spóźnienie byłaby dobrą wymówką przed Key, ale w tej sprawie znowu postanowił zignorować cichy głos rozsądku i wybrać się na morderczy maraton po sklepach.
Po skończonej próbie Key szedł spokojnie w stronę boiska. Ich występ został już dopięty na ostatni guzik i zapowiadał się naprawdę genialnie. Chłopak postanowił pokazać Minho fragment swojej solówki, by ten powiedział, co o nim sądzi albo raczej żeby go pochwalił. W końcu nie dałoby się skrytykować czegoś, w co włożył tyle pracy. Nie mógł się doczekać reakcji publiczności, ale przede wszystkim liczył na to, że Choi opadnie szczęka i będzie ją później musiał długo zbierać z ziemi. Automatycznie przyspieszył kroku, by szybciej zobaczyć bruneta, który niedawno stał się dla niego wyjątkowo bliskim przyjacielem. Często sobie docinali, ale w zasadzie nigdy mu to nie przeszkadzało. Po chwili jego oczom ukazało się już boisko, które dzisiaj było wyjątkowo zapełnione. Key nie miał pojęcia, że ich drużyna liczyła aż tyle osób, więc z ciekawości podszedł do barierki, by przyjrzeć się wszystkim piłkarzom. Na samym początku rzucił mu się w oczy Minho, jednak potem zauważył nie kogo innego jak Jonghyuna… Widocznie w dzisiejszym treningu brała również udział cała klasa wokalna. Kibum nie chciał się na niego patrzeć. Tak dobrze szło mu zapominanie o przeszłości, a tu nagle znowu go spotykał… Chciał skupić się na piłce, jednak jego wzrok mimowolnie podążał za dawnym przyjacielem. Zastanawiał się, czy chłopak w ogóle przejął się jego odejściem i czy może tęsknił, choćby troszeczkę. Wolał nie robić sobie jednak głupiej nadziei i spokojnie przeczekać ten czas.
Gwizdek ogłaszający koniec treningu w końcu rozbrzmiał po boisku. Key od razu wstał z miejsca i podszedł do barierki, szukając wzrokiem Minho. Po chwili zauważył, że ten rozmawiał z trenerem w czasie, kiedy reszta chłopaków szła już do szatni. Ale nie wszyscy… Jeden osobnik kierował się w stronę trybun i Kibum doskonale wiedział, kim on jest. Jonghyun pewnym i szybkim krokiem zbliżał się do niego, a on nie miał nawet wyznaczonej drogi ucieczki. Rozejrzał się jeszcze niepewnie, szukając jakiegoś wyjścia, ale w stronę jedynego, które widział, szedł właśnie Jong. Nie chciał z nim rozmawiać, ale jednocześnie chciał usłyszeć jego głos. Zbyt wiele sprzeczności się w nim kotłowało, by dał radę myśleć logicznie. Spróbował jedynie po raz kolejny przyjąć maskę obojętności i trzymał kciuki za swoją silną wolę. Nie mógł po raz kolejny dać się mu omamić.
- Witaj, Bummie. – przywitał ciepło Jonghyun.
- Nie nazywaj mnie już w ten sposób. – odparł chłodno blondyn z widocznym grymasem na twarzy.
- Dlaczego? Nic nie chcesz mi wyjaśnić, Bummie… Skąd mam wiedzieć o co chodzi? Rozumiem, że wiele razy cię uraziłem i za to przepraszam. Nigdy nie zrobiłem tego naumyślnie, naprawdę. Jesteś moim najdroższym przyjacielem, Key. Nie dam ci tak łatwo odejść. – stwierdził z pewnością w głosie, po czym zbliżył się do Kibuma i pogładził jego policzek. Chłopak czując ten dotyk, natychmiast zastygł w miejscu i dopiero po kilku sekundach dał radę cofnąć się o dwa kroki.
- Nie chcę tego. Ile razy mam ci powtarzać, że nie chcę być twoim przyjacielem? To dla mnie zbyt męczące… - odpowiedział niemal szeptem, w dodatku łamiącym się głosem. Takie zachowanie zdecydowanie nie przekonało jego rozmówcy, który znowu się do niego zbliżył, ale tym razem już nie dotknął.
- Ale Bummie... Znamy się już tyle… - zaczął po raz kolejny Jonghyun, jednak tym razem jego wypowiedź została przerwana przez Key.
- Przestań tak w końcu do mnie mówić!!! – Kibum musiał rozładować nagromadzone w nim napięcie, a krzyk wydał mu się w tej chwili jedynym rozwiązaniem.
- Czemu? Teraz „Bummie” jest zarezerwowane wyłącznie dla Minho? Przecież go nienawidzisz. – odparł z pretensją w głosie, spoglądając na kapitana drużyny piłkarskiej.
- Kolejny wszechwiedzący się znalazł… On mnie przynajmniej nie krzywdzi w przeciwieństwie do ciebie. Pomyślałeś kiedyś o tym, co czułem, gdy po raz tysięczny wystawiałeś mnie do wiatru?! Czy ty w ogóle zauważyłeś, że ja też mam jakieś uczucia?! Wiesz w ogóle, co oznacza słowo „miłość”?! – wytykał Jongowi blondyn, nie przejmując się tym, że znowu zaczął krzyczeć.
- O jakiej miłości mówisz? Zakochałeś się w kimś? W jakiejś mojej dziewczynie? Bummie, możesz mi o wszystkim powiedzieć... – powiedział delikatnie.
- Nie nazywaj mnie tak!!! – wykrzyczał na całe gardło Kibum, nie zauważając nawet, że jego zachowanie przyciągnęło uwagę Choi, który właśnie szedł w ich kierunku. Jonghyun z kolei patrzył się tępo, nie mogąc zrozumieć tego wybuchu złości. – Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć, to powiem ci, czemu pragnę odseparować się od ciebie. To właśnie przez tą twoją ciemnotę! Nie byłem zakochany w żadnej głupiej lasce tylko w tobie, idioto. – swoją wypowiedź dokończył już znacznie ciszej, spoglądając niepewnie w podłogę. Zapanowała między nimi niezręczna cisza, którą znowu postanowił przerwać Key. Skoro się przyznał, to równie dobrze mógł wyjawić wszystko. – Cały rok męczę się z tym uczuciem. Wiesz, jak mnie bolały te wszystkie twoje romanse? Wiesz, jak bardzo chciałem być na miejscu tych dziewczyn? Wiesz, ile bym oddał, by poczuć twoją troskę i bliskość? Pragnąłem tylko odrobiny uczucia… Patrzenie na twoje związki mnie wykańcza, Jonghyun. Nie chcę tak cierpieć do końca życia, dlatego muszę zakończyć tą naszą chorą przyjaźń. – wyjaśnił spokojnie blondyn, po czym spojrzał na stojącego już przy barierkach Minho, który posłał mu pełen aprobaty uśmiech.
- To znaczy, że… jesteś gejem? Ty… wyobrażałeś sobie, że jesteś na miejscu tych dziewczyn? Że ja… z tobą… - Jong kierował swoje pytania do Key, spoglądając na niego z lekką odrazą. – Nawet nie chcę wiedzieć, o czym sobie myślałeś. Przecież to jest… Wierzyłem, że byłeś moim przyjacielem…
- Po prostu o mnie zapomnij i daj mi święty spokój. – poprosił niepewnie Kibum, cały czas uparcie wbijając wzrok w podłoże. Nie słuchało mu się dobrze tych obelg, ale mimo wszystko myślał, że będzie gorzej. Czuł się o wiele pewniej, wiedząc, że Minho stoi tuż obok i w razie czego może go obronić. Był pewny, że nie może mu się przy nim stać nic złego.
- Raczej trudno zapomnieć, że człowiek, którego uważałeś niemal za brata, okazał się być zakochanym w tobie pedałem… - stwierdził oschle Jonghyun, chcąc jednocześnie podejść do blondyna. Czynność tą uniemożliwił mu jednak skutecznie Minho, który sprawnie przeskoczył barierkę i stanął miedzy rozmówcami. – Od kiedy to robisz za jego ochroniarza, co? A może płaci ci za to poprzez łóżko? – tym razem skierował swoje drwiące pytanie w kierunku wyższego bruneta, na które w odpowiedzi otrzymał bolesnego sierpowego.
- Czy on ci kiedykolwiek coś zrobił, że gadasz takie głupoty? Albo raczej: czy była jakaś sytuacja, w której by ci nie pomógł? Jako jedyny stał po twojej stronie przez ten cały czas, a ty teraz w podzięce postanowiłeś go obrażać. Nie ma to jak wdzięczność. – wycedził w kierunku zszokowanego Jonga, po czym chwycił Key za rękę i pociągnął go w stronę wyjścia z trybun.
Jonghyun usiadł na trybunach, chcąc jeszcze raz przeanalizować całą sytuację. Powoli docierało do niego, że jak zwykle zbytnio go poniosło. Miał wrażenie, że kiedyś odetnie sobie ten za długi język, bo przynosi mu same kłopoty. To, co powiedział Minho było prawdą i dobrze o tym wiedział. Zachował się jak idiota, obrażając Kibum tylko za to, że się zakochał. Przecież to nie jego wina… Automatycznie schował twarz w dłoniach, czego natychmiast pożałował. Cios Minho był naprawdę mocny, więc skrzywił się, czując nasilający się ból. Przeklął jeszcze na głos swoją głupotę, by po chwili wstać z krzesła i ruszyć w kierunku szatni. Po drodze dołączył do niego kumpel z drużyny piłkarskiej, który przyniósł mu woreczek z lodem.
- Nie wiem, coś ty musiał zrobić, żeby aż tak wyprowadzić pana Wiecznie Opanowanego z równowagi, ale radzę nie powtarzać tego w przyszłości. Po takim ciosie na pewno zostanie ślad. – stwierdził, wpatrując się w powoli zachodzące słońce.
- Znowu obraziłem Kibuma, więc się wkurzył. Za każdym razem powtarzam sobie, że zanim coś powiem, to pomyślę, ale jakoś przypominam sobie o tym dopiero po fakcie. – powiedział markotnie, mocniej przyciskając lód do powoli puchnącego miejsca.
- Sam wydałeś na siebie wyrok obrażając jego „dziewczynę” – stwierdził piłkarz, śmiejąc się głośno.
- Dziewczynę? Oni są razem? – zapytał zdumiony Jonghyun, stając w miejscu i intensywnie wpatrując się w towarzysza.
- Tak mi się wydaje, mimo że Minho temu zaprzeczył. Wystarczy, by któryś z nas wspomniał jakąś głupią plotkę na temat Key, a ten od razu staje w jego obronie. On jeszcze nigdy nie zbliżył się aż tak do żadnego człowieka. – wyjaśnił spokojnie chłopak, obserwując znieruchomiałego kolegę. Jong dopiero po chwili oprzytomniał i powoli ruszył do szatni. Nie umiał sobie wyobrazić Key w związku homoseksualnym, a tym bardziej z Minho. Przecież Kibum zawsze przebywał z nim, Jonghyunem, a Choi wnerwiał go najbardziej na świecie. To niemożliwe, żeby teraz ich pozycje się odwróciły…
Biedny Kubium,ty naprawdę nie masz dla niego serca no!Tak traktować swojego biasa w opowiadaniach? No jak tak możesz ke ke xD Cieszy mnie to ,że w końcu powiedział wszystko Jonghyun'owi,jednak po końcówce widzę,że się coś szykuje^^.Jednak miałam nadzieje,że mimo tych swoich widzimisię na temat gejów,wszystko to jakoś przegryzie.A nie wyskoczy do biednej divy mówiąc ,że jest taki owaki...;/ Uwielbiam poczynania Minho i to jak dba teraz o Kim ^^Naprawdę gdybym nie wiedziała,że go nie lubisz to bym sądziła,że tak nie jest :P
OdpowiedzUsuńNoooo. Potwór ze mnie. :P Biedny Key musi się nacierpieć. ^^ Nie lubię Minho, ale za to uwielbiam JongKey. Jak widać nie da się mnie rozgryźć. :P Jestem chyba zbyt skomplikowana. Kocham jak seme opiekuje się swoim zranionym i skrzywdzonym uke. :D To takie romantyczne. <3 Właśnie dlatego kocham krzywdzić ukusiów. :P
Usuń