Rozdział 6
- No i impreza już się zaczęła… - stwierdził ponuro Key, kiedy do jego uszu dobiegł dźwięk muzyki z pobliskiego domu. Razem z Tae znajdowali się w jednej z najdroższych dzielnic miasta. Dotarcie na miejsce zajęło im sporo czasu, ponieważ po raz pierwszy znajdowali się w tej okolicy i nie znali dokładnej drogi. Z każdym przebytym metrem narastała w nich chęć zawrócenia, ponieważ mijane domy wyglądały na coraz bardziej ekskluzywne i niedostępne dla zwykłego śmiertelnika.
Przecież nie zadzwonią do którejś willi z pytaniem, gdzie organizowana jest impreza dla bandy rozwrzeszczanych nastolatków. Na szczęście nie musieli robić z siebie idiotów przed obcymi ludźmi, bo ich dzisiejszego celu nie dało się nie zauważyć.
- Nie narzekaj. Przypominam, że to ty nie mogłeś się zdecydować, które spodnie ubrać. Powinieneś zacząć się szykować już rano… Jak można pół godziny zastanawiać się nad samym rodzajem bielizny…? Nie wspominam nawet o czasie zmarnowanym na dobór jej koloru. – powiedział Taemin z nutką pretensji w głosie.
- Żartujesz sobie ze mnie? – zapytał z niedowierzaniem Kibum. - Gdybym myślał o stroju dzisiaj, to o tej porze nie miałbym nawet zrobionego makijażu! Gdyby tylko Minho powiedział mi tydzień temu, to bez problemu bym zdążył, ale on łaskawie zaprosił mnie dopiero wczoraj! Przecież już ze sto razy mu sugerowałem, że chciałbym pójść! – odparł urażony, a wręcz nieco obrażony chłopak.
- Ok, rozumiem. Jednak dzięki spóźnieniu nie mamy problemów ze stwierdzeniem, do którego domu powinniśmy wejść. W środku z pewnością jest nieziemsko. – odpowiedział Taemin, wskazując na olbrzymią posiadłość, z której rozprzestrzeniał się hałas. Wielki, zadbany ogród i przepiękny, nowoczesny budynek, nie pozwalały przejść obojętnie. Spokojnie można by urządzić tutaj wesele na kilkaset osób i nikt nie skarżyłby się na brak miejsca. Rezydencja ta należała do prezesa jednej z największych firm motoryzacyjnych w kraju, który większość czasu spędzał za granicą, więc jego syn mógł swobodnie urządzać imprezy. Młody dziedzic majątku należał do drużyny piłkarskiej, więc wszystkie ich zwycięstwa świętowano właśnie tutaj. Zresztą nawet kiedy przegrywali, to i tak imprezowali „na pocieszenie”. Żaden klub w mieście nie zapewniał takiej przestrzeni i dowolnej ilości trunków, więc trudno się dziwić, że każdy stawał na głowie, by dostać zaproszenie. Key zawsze zazdrościł swojej przyjaciółce Krystal, która dzięki temu, że miała za brata Minho, została niemal członkiem ich drużyny. Można by rzec, że posiadała ona kartę VIP-owską, podczas gdy dla dwójki chłopaków była to pierwsza wizyta w tym miejscu.
- I tak nie jestem pewien, czy dobrze zrobiłem, biorąc taką zwykłą, czarną bluzkę. Co prawda pasuje do mojej kamizelki przypominającej sierść białego tygrysa, ale ma ten sam kolor co spodnie, więc całość jest trochę monotonna… - Key, jak na divę przystało, nie mógł przestać analizować swojego stroju. Nie pomagały nawet ciągłe zapewnienia Taemina o tym, że wygląda genialnie.
- I tak zdominujesz im całą imprezę, jak tylko zaczniesz tańczyć, więc nie ma potrzeby, by jeszcze twoje ubrania rzucały się w oczy. Zresztą te spodnie i tak są niepowtarzalne, bo w końcu pochodzą od sławnego projektanta. Nie mam pojęcia, czemu wydałeś na jeden ciuch taką ilość kasy, ale to twoja decyzja. Przecież za to można by dostać ciężarówkę mleka bananowego albo nawet i dwie! – wykrzyknął podekscytowany Tae, jednocześnie chwytając Kibuma za rękę i ciągnąc w stronę wejścia. Nie zwrócił nawet uwagi na kamery znajdujące się przy bramie, które miały dać do zrozumienia, że właściciele pilnie strzegą posiadłości. Młodszy chłopak chciał jak najszybciej znaleźć się w środku i zawładnąć parkietem. – Ta piosenka jest genialna. Musisz do niej ze mną zatańczyć. – dodał, uśmiechając się do przyjaciela i przyspieszając tempa. Na terenie całej posiadłości porozkładano wielkie głośniki. O muzykę troszczył się profesjonalny DJ, rozłożony ze swym sprzętem przy dobrze oświetlonym basenie. Nic dziwnego, że głośne dźwięki słyszane były już z oddali.
Widok, który zastali po przekroczeniu drzwi wejściowych, mógł przysporzyć o zawrót głowy. Wielką salę przepełniała niezliczona ilość gości. Nie spodziewali się aż tylu osób w środku. W ogrodzie zobaczyli ich już wystarczająco wielu. Wnętrze budynku wyglądało olśniewająco. Odnosiło się wrażenie, że wszystkie meble i sprzęty wniesiono prosto ze sklepu i to nie byle jakiego. Taemin od razu zbliżył się do dwumetrowego akwarium pełnego kolorowych, tropikalnych ryb. Zdążył jedynie na nie zerknąć, ponieważ podszedł do nich organizator imprezy, który osobiście witał wszystkich gości.
- Jesteś Key, zgadza się? Jeszcze się nie znamy, ale mów mi Yewook. – powiedział, podając rękę na powitanie. – Minho wspominał, że kogoś przyprowadzisz. – w tym momencie skierował swój wzrok na blondyna, czekając aż ten się przedstawi.
- Nazywam się Taemin. – rzekł nieśmiało. Nigdy nie był dobry w zawieraniu nowych relacji, ale doskonale nadrabiał to urodą. W tym momencie chciał również podziękować za możliwość przyjścia, więc uśmiechnął się do swojego rozmówcy najsłodziej jak tylko potrafił.
- Cieszę się, że wpadłeś… - wydukał, wpatrując się w stojącego przed nim blondyna. - Mam nadzieję, że zostaniesz moim częstym gościem. – odparł z nadzieją w głosie, posyłając jednocześnie chłopakowi oczko. Nikt nie potrafił oprzeć się urokowi Taemina. Jeden uśmiech wystarczał, żeby się każdemu przypodobać.
Yewook, oprowadzając dwójkę chłopaków po domu, cały czas próbował zwrócić na siebie uwagę młodszego. Przylepił się do niego jak rzep do psiego ogona, o czym świadczył sam fakt demonstrowania swojej posiadłości. Gdyby gospodarz każdemu osobiście pokazywał posesję, to raczej nie zdążyłby przed końcem imprezy zająć się czymkolwiek innym. Odczepił się dopiero, gdy Taemin poszedł na parkiet, ponieważ zauważył, że nie ma najmniejszych szans, by dorównać mu kroku w tańcu.
Na początku leciała typowa popowa piosenka, więc Tae i Key bawili się osobno. Ruchy Taemina były bardzo żywiołowe i niezwykle skoordynowane. Poruszał się nie zwracając uwagi na otoczenie. Utwór całkowicie go pochłonął. Prawie od razu kilka osób przystanęło, by móc go obserwować, a już po chwili grupa ta się znacznie powiększyła. Pewnie wszystkie pary oczu skierowałyby się na niego, gdyby nie Kibum prezentujący swoje wdzięki w innej części pomieszczenia. On preferował niezwykle seksowny i zmysłowy taniec. W przeciwieństwie do Taemina obserwował wszystkie osoby wpatrujące się w niego i wysyłał im kuszące spojrzenia. Kochał uwodzić, a później dawać do zrozumienia, że nikt nie ma u niego szans. Na razie skupiał się jednak na pierwszej części swojego planu. Zmysłowo oblizał dolną wargę, zbliżając się do całkiem przystojnego bruneta, który wydawał się rozbierać Key wzrokiem. Kibum miał ochotę się zabawić, a to była idealna okazja. Na samą myśl, na jego twarzy zawitał chytry uśmieszek. Tanecznym krokiem przybliżył się do nieznajomego i położył swoje ręce na jego ramionach, po czym zaczął tańczyć specjalnie dla niego. Dłońmi krążył po jego ciele, jednocześnie obserwując twarz chłopaka, na której malowało się coraz większe zainteresowanie. Kiedy Key zbliżył usta do szyi ciemnowłosego i otulił ją swoim ciepłym oddechem, odniósł wrażenie, że za chwilę ktoś zacznie się tutaj najzwyczajniej w świecie ślinić. Nie miał jednak zamiaru kończyć przedstawienia. Kręcił biodrami lepiej od większości dziewczyn, więc wykorzystywał swoje atuty, by zawładnąć nad nowo poznanym. Po chwili Key zauważył, że chłopak zdążył się już podniecić, co oznaczało zwycięstwo blondyna, więc dumny z siebie, odepchnął nową zabawkę i, uśmiechając się wrednie, pomachał mu na pożegnanie. Odchodząc, słyszał jak część osób wybuchła głośnym śmiechem. Patrząc, jak chłopak czerwienieje ze złości i zaciska pięści, Kibum zachichotał cicho i ostatni raz popatrzył na niego z politowaniem. Każdy by się wkurzył, gdyby został tak potraktowany, dlatego Key kochał prowokować.
Następnym utworem okazał się romantyczną balladą, więc na parkiecie pozostały praktycznie same pary. Kibum nie miał jednak zamiaru schodzić, więc podszedł do Taemina, objął go i zaczął z nim tańczyć. Młodszy nie protestował tylko wczuł się w piosenkę i mocniej przytulił. Dla nich było to czymś zupełnie normalnym, więc nie przejmowali się otoczeniem. Do końca wieczoru obaj chcieli się już tylko dobrze bawić.
- Idę się napić i poszukać Jonga. Powinien już dawno przyjść. – powiedział Key do Taemina, zostawiając kolegę na środku parkietu i kierując się w stronę stołów z napojami. Nawet on czuł się zmęczony po przetańczeniu dobrych dziesięciu piosenek. Nie przepadał za alkoholem, więc wziął colę, po czym od razu rozpoczął poszukiwania Jonga. Jakiś znajomy powiedział mu, że Jonghyun dopiero niedawno dotarł na imprezę i poszedł na piętro. Kibum natychmiast się tam skierował, a wchodząc po schodach został zawołany przez kolegę z klasy.
- Hej, Key. Chcesz się z nami napić? – zapytał, podnosząc w jego stronę puszkę piwa.
- Nie, może później. Widziałeś tutaj Jonghyuna? – spytał Kibum, podchodząc do chłopaka, który jedną ręką obejmował jakąś laskę.
- Tak. Jest w tym pokoju. Ale lepiej mu nie przeszkadzaj, bo jest z… - Key nawet nie słuchał końcówki wypowiedzi. Od razu poszedł do wskazanego pomieszczenia. Otworzył drzwi, radośnie się uśmiechając, po czym stanął jak wmurowany. Jonghyun klęczał w samych bokserkach na szerokim łóżku, pochylając się nad drobną blondynką. Ustami błądził po jej szyi, a rękami próbował rozpiąć uciążliwy stanik. Dziewczyna wydawała się być nieśmiałą, ponieważ bała się dotknąć wspaniale wyrzeźbionego ciała swojego partnera. Jak tylko usłyszała wejście obcego do pokoju, natychmiast oderwała się od Jonga i zasłoniła kołdrą. Jonghyun wyprostował się zdziwiony, ale gdy tylko się obrócił w stronę wejścia, w jego oczach pojawił się strach. Kibum potrzebował kilku sekund by oprzytomnieć. W tym czasie dziewczyna zdążyła już znaleźć swoją bluzkę wśród rozrzuconych ubrań koło łóżka i ją założyć.
- Wiedziałem, że nie dasz rady dotrzymać obietnicy… - blondyn mówił bardzo cicho, a w jego głosie dało się usłyszeć dziwną obojętność. - Nie spodziewałem się jednak, że już po kilku godzinach całkowicie zapomnisz o mnie i o swojej byłej dziewczynie…
Key sam był zaskoczony spokojnym tonem swojej wypowiedzi. Nie miał siły krzyczeć i się denerwować. Poczuł się zwyczajnie pusty. Nie wiedział czy to przez złamaną obietnicę, czy przez przyłapanie Jonga w jednoznacznej sytuacji. W jednej chwili w jego serce zostały wbite dwa sztylety. Jeden przez przyjaciela, a drugi przez ukochanego. Na razie nie odczuwał cierpienia, ale wiedział, że ono przyjdzie, jak tylko opuści go to kojące otępienie. Nie chciał, by ono nadeszło… Miał już dosyć ciągłych załamań i płaczu po nocach, a tym razem zapowiadało się o wiele gorzej. Bez dodatkowych słów wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi, po czym opuścił dom, nie zwracając uwagi na żadną mijaną postać. Pragnął znowu stać się tym optymistycznym, niczym nie przejmującym się chłopakiem. To bolesne uczucie go zmieniło. Przez całe swoje dotychczasowe życie nie płakał tyle, co w ciągu ostatniego roku. Miłość na pewno nie była czymś pięknym. Przynosiła jedynie cierpienie i rozpacz, a on nie chciał już tego doświadczać. Pragnął wymazać z pamięci dzisiejszy wieczór i nigdy więcej się nie zakochać. Gdyby mógł cofnąć czas, to nie zbliżyłby się do Jonghyuna. Szedł bezwiednie w kierunku centrum, smętnie powłócząc nogami. Po kilkunastu minutach zorientował się, że dotarł w okolicę zdominowaną przez kluby nocne. Key zdał sobie sprawę, co powinien teraz zrobić by zapomnieć. Może choć na chwilę uda mu się oddać nieświadomości, ale zawsze lepsze to niż nic. Skierował się do najbliższego budynku, jednak przed wejściem naszły go wątpliwości. Usiadł na ławce naprzeciw wejścia, podkurczył nogi i zaczął modlić się, by spadł na niego meteoryt. Chciał przestać istnieć. Po jego policzku pociekła jedna, samotna łza. Nie miał zamiaru płakać przez Jonghyuna, ale w tej chwili nie mógł się powstrzymywać, bo złościł się na samego siebie za to, że tak długo trwał w tej chorej sytuacji. Nie mógł liczyć na Jonghyuna nawet jako na przyjaciela. Wcześniej nie zwracał na to uwagi, ale teraz miarka się przebrała. Musiał jakoś zapomnieć zarówno o tej miłości, jak i o przyjaźni.
„Przecież mam znacznie więcej znajomych… Jeden nie zrobi mi różnicy.” – przeszło mu przez myśl, lecz jego ciało zdawało się zaprzeczać tym słowom poprzez pojawienie się kolejnej słonej łzy. Spojrzał jeszcze raz w stronę wejścia do klubu. Już się zdecydował. Chciał zabawić się na całego i zapomnieć o otaczającym go świecie. Taniec i alkohol. Tego potrzebował. Nie przepadał za napojami procentowymi, ale ten sposób zapomnienia wydawał mu się najlepszy. Sam jednak nie mógł jeszcze legalnie ich kupować, więc musiał znaleźć jakiegoś miłego, pełnoletniego kolesia, który postawiłby mu kilka drinków. Z tym nie powinno być większych problemów, ponieważ zawsze przyciągał do siebie gejów albo raczej zboczeńców. Gdy tak rozmyślał, poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Obrócił się powoli, aby zobaczyć twarz dotykającej go osoby. Od razu go rozpoznał. Widział tego kolesia na imprezie. Ba, nie tylko widział, ale podniecił i zostawił wśród śmiejących się z niego ludzi.
- Co jest kotku? Czemu siedzisz tutaj tak samotnie? Skoro już tu jesteś to wejdźmy do środka. – powiedział miłym tonem głosu, głaszcząc Kibuma po włosach. Key patrzył się na niego niepewnie i zastanawiał, czy powinien go posłuchać. W końcu kilka godzin temu wystawił go na pośmiewisko, a teraz już chce mu pomóc? „Nikt nie jest taki wspaniałomyślny. Pewnie liczy, że jak się ładnie uśmiechnie, to wpadnę mu w ramiona i z radością wskoczę do łóżka. No to się przeliczy! Nawet po pijaku nie jestem tak ogłupiały, by przespać się z nieznajomym. Skończony zboczeniec! Jednak żal byłoby nie skorzystać z jego oferty. Najpierw niech postawi mi kilka drinków, a później go oleję.” – pomyślał, ciesząc się w duchu, że nie będzie musiał szukać frajera, który zafundowałby mu alkohol.
Pokiwał twierdząco głową do nieznajomego i wstał z ławki. Ciemnowłosy chłopak od razu objął go ramieniem i poprowadził do klubu.
- Ty chyba jesteś Key, co nie? Mów mi Jae. – przedstawił się uprzejmie, odprowadzając chłopaka do miejsca w rogu sali, gdzie mogli usiąść. – Czego masz ochotę się napić?
- Zdaję się na twój gust. – odrzekł uroczo Key, wzrokiem śledząc kroki bruneta, który podszedł zamówić drinka. Czekając na napój, zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. W zasadzie nic specjalnego. Poprzednia impreza wydawała mu się nieporównywalnie lepsza. Gdyby nie Jong, na pewno świetnie by się dziś bawił…
Jae dosyć długo nie wracał, więc Kibum zaczął się za nim rozglądać. Zauważył go stojącego przy ladzie i rozmawiającego z barmanem. W tym momencie starszy chłopak spojrzał na Key i, widząc, że ten go obserwuje, zabrał drinki i wrócił do swojego towarzysza.
- Znasz się z nim? – zapytał Kibum, wskazując na barmana. – A co to w zasadzie jest? – tym razem wzrokiem, wskazał na postawioną przed nim szklankę z zielonym napojem.
- To mój kumpel. Bardzo pomocny. – powiedział, uśmiechając się przebiegle. – A to specjalny drink tylko dla wybranych gości. Nawet dla mnie nie chciał takiego zrobić. – dodał, śmiejąc się jednocześnie i siadając koło blondyna. Kolor napoju zaciekawił Key, więc od razu sięgnął po szklankę. W sumie nie był taki zły. Nie lubił samego alkoholu, ale to było jakąś mieszanką, przez co dało się wypić. Gdy zapytał, z czego dokładniej składa się ten drink, chłopak tylko się zaśmiał i powiedział, że jego kumpel nikomu nie zdradza swoich przepisów. Jednak zapewnił, że skoro mu smakuje, to spróbuje zdobyć jeszcze jeden.
Przy drugiej kolejce Key poczuł, że zaczyna kręcić mu się w głowie. Rzadko pił, więc wziął to za coś normalnego. Po dopiciu szklanki do końca zauważył jednak, że coś się nie zgadza. Czuł mdłości i ledwo powstrzymywał się by nie zasnąć. Coś takiego nie jest normalnym zachowaniem po takiej ilości alkoholu. Próbował walczyć ze zmęczeniem, lecz po chwili najzwyczajniej zamknął oczy i natychmiast odpłynął.
Kibum obudził się, ale nie miał siły otworzyć powiek. Wszystko go bolało, a najbardziej głowa. Czuł, że jeśli nią ruszy, to pęknie i rozpadnie się na drobny mak. Nakrył się bardziej aksamitną kołdrą i… szybko usiadł na łóżku. Syknął z bólu wywołanego zbyt szybkim poruszeniem się, ale teraz przestało to być ważne. Jeszcze raz dotknął pościeli, która na pewno nie należała do niego. Nienawidził spać pod takim śliskim materiałem. Rozejrzał się po pokoju próbując sobie przypomnieć, jak się tutaj znalazł, ale z marnym skutkiem. Nigdy wcześniej nie był w tym pomieszczeniu i nie miał pojęcia, co się wczoraj stało. Powoli zaczął panikować, lecz wstając z łóżka, zorientował się, że nie ma na sobie żadnych ubrań. Krzyknął z przerażeniem i szybko zakrył się kołdrą. Przez zbyt głośny dźwięk głowa rozbolał go do granic możliwości, co nie pomagało mu w dalszym analizowaniu sytuacji.
- Wrzeszczysz jak gwałcona panienka. Weź się trochę ucisz, bo mi sąsiadów pobudzisz. – rozbrzmiał męski głos z pokoju obok. Key rozpoznał ten głos, więc pomimo strachu wychylił głowę spod pościeli i zaczął wpatrywać się z pytaniem w oczach w drzwi do sypialni, które właśnie się otwierały.
Kibum'ie!Kim Kibumie!Jak mogłeś się tak podejść?No jak?! Ale się porobiło no,a Jonghyuna naprawdę coraz bardziej mam ochotę powiesić za jego dwa jajeczka i nie obchodzi mnie ,że ma tak świetne ciało Xd Ah i jak ja mam tu nie czytać rozdział po rozdziale jak ty kończysz na takich momentach? ;3
OdpowiedzUsuńUwielbiam robić z Jonga ostatniego dupka. :D I przy okazji, żeby Key trochę pocierpiał. :P Wiem, że jestem okropna za takie zakończenia, ale muszę jakoś zmusić czytelników by dalej tracili czas na moją twórczość.^^
OdpowiedzUsuńTak,jesteś okrutna,ale te cierpienia bohaterów najbardziej sprawiają,że człowiek chcę więcej :D
OdpowiedzUsuńooo nieee Key właśnie jak mogłeś dać się tak podejść co ???? Wyjaśnij mi to !!! Right now XD
OdpowiedzUsuńOj tam.^^ Każdy może dać się podejść.^^Ważne, że zakończenie nie będzie takie złe.^^
Usuń