wtorek, 21 maja 2013

Uskrzydlona przyjaźń - rozdział 8


Rozdział 8

Poniedziałek… Najgorszy dzień tygodnia dla każdego ucznia. Key miał kilka dobrych powodów, by go szczególnie nienawidzić. Po pierwsze: czekały go dwie godziny w-f’u, czyli spotkanie z najbardziej udanym dziełem szatana. Po drugie: drogę do szkoły musiał przebyć samotnie. Czuł się nieswojo, idąc w milczeniu, ale zarówno Taemin, jak i Onew zaczynali lekcje wcześniej.
Cały wczorajszy dzień spędził na wylewaniu łez w poduszkę i miał już tego dosyć. Chciał się przed kimś wygadać, by móc szybciej zapomnieć o piątkowej imprezie i miłości do Jonghyuna. Onew zawsze wysłuchiwał jego problemów i pomagał w ich rozwiązaniu, więc to właśnie z nim musiał się spotkać. Był pewny, że chłopak czekał już na niego w bramie szkoły, biorąc pod uwagę ilość wysłanych sms-ów i telefonów, na które Kibum nie miał wcześniej ochoty odpowiadać. Wysłał mu tylko jedną, krótką wiadomość, że pogadają w szkole, bo teraz nie miał na to siły. Jinki zachowywał się jak prawdziwy przyjaciel, który martwi się jego humorami i wyciąga z każdego dołka. Zawsze mógł na niego liczyć, ponieważ był całkowitym przeciwieństwem Jonga.

* * *

- Kibum! – krzyknął z oddali Onew i podbiegł do zbliżającego się przyjaciela. – Już myślałem, że coś ci się stało! Nagle w piątek zniknąłeś z oczu Taeminowi, a później przez cały weekend się z nami nie kontaktowałeś. Wiesz, co już sobie zacząłem wyobrażać? Jak mogłeś wysłać tylko jednego sms’a? To mnie w ogóle nie uspokoiło. Zawału kiedyś przez ciebie dostanę. – wypowiedział Jinki w akordowym tempie, nie dopuszczając Key do głosu.
- Wybacz. – odrzekł chłopak, korzystając z chwili, w której przyjaciel brał oddech. – Musiałem sobie wszystko poukładać w głowie. Chcę zmienić kilka rzeczy w swoim życiu, a pierwszą będzie zakończenie tej chorej miłości. – wypowiedź zakończył głośnym westchnieniem.
- To dobrze, ale… Co się takiego stało? – zapytał niepewnie blondyna.
- To, co zawsze… Obiecał, że spędzimy tamtą imprezę razem, tylko że… Przyłapałem go w sypialni z jakąś laską… - powiedział, cicho łamiącym się głosem, a jego oczy zaczęły się delikatnie szklić. – Widziałem już, jak się całował z wieloma dziewczynami, ale pierwszy raz byłem świadkiem takiej sytuacji... To dla mnie za dużo… - dokończył szeptem, który mógł usłyszeć jedynie jego rozmówca.
- Kibum… Dobrze się stało. Musisz w końcu zakończyć swoje ciągłe cierpienie. Tylko ty jesteś to w stanie zrobić. – stwierdził, zbliżając się do przyjaciela. Wydawało się, że chciał go przytulić, jednak w ostateczności tylko objął ramieniem, po czym zaprowadził na oddaloną od drogi ławkę. Znajdowała się na uboczu, a w jej otoczeniu rosło wiele dębów, więc mało kto się zbliżał do jej okolic. Wszyscy woleli odpoczywać przy głównej alejce i obserwować przechodzących ludzi. To miejsce idealnie nadawało się na poufną rozmowę.
- Nie powinieneś przez niego płakać. Zasługujesz na szczęście u boku kogoś, kto będzie cię kochać i szanować takim, jaki jesteś. – wyszeptał z troską w głosie Onew. - Twój płacz powoduje, że sam się smucę. – w tym momencie zbliżył swoją dłoń do twarzy Kibuma, chcąc otrzeć z niej łzy. Wycofał się jednak w ostatniej chwili i sięgnął po chusteczkę, którą chwilę później podał blondynowi. Ten przyjął ją uśmiechając się delikatnie, ale w jego oczach znajdowały się łzy. – Wyjaśnisz mi jeszcze, gdzie spędziłeś całą sobotę?
- Tylko się nie denerwuj, bo nie stało się nic złego. – zapobiegliwie uprzedził Jinki’ego. - Po imprezie poszedłem do klubu z kolesiem, który później okazał się być skończonym zboczeńcem… Dosypał mi czegoś do drinka, ale na szczęście Krystal to widziała i z pomocą Minho mnie obronili. Podobno ten zbol skończył ze złamanym nosem. Mówię podobno, ponieważ już wcześniej zasnąłem i nic nie pamiętam. Obudziłem się dopiero w mieszkaniu Choi. – opowiedział przyjacielowi, który patrzył się na niego przerażonym wzrokiem.
- I ty mówisz to tak spokojnie? Wiesz, co on mógł ci zrobić? Czemu poszedłeś z jakimś obcym facetem? Powinieneś się domyśleć jakie ma zamiary. – mówił przejętym głosem Onew.
- Wiem, ale wtedy nie myślałem trzeźwo… Po tym, jak zobaczyłem Jonghyuna w tej sytuacji... Ale nie powiesz o tym nikomu, prawda? – zapytał, spoglądając na niego smutnie. Wiedział jednak, że może zaufać Onew, gdyż ten zawsze dochowywał wszystkich jego tajemnic, nawet gdy go o to nie prosił.
- Oczywiście… - odpowiedział beznamiętnie, rozmyślając o opowieści Kibuma. – Przerwa się kończy. Musimy już iść na lekcje… - dodał podobnym tonem, wstając z ławki i kierując się w kierunku wejścia do szkoły.

* * *

Key, słysząc po godzinie dźwięk dzwonka na kolejną przerwę, ciężko westchnął. Następną lekcją był jakże „cudowny” w-f. Już wyobrażał sobie pot spływający z jego czoła, kiedy próbował zrobić 10 przysiadów. „Brrr… Straszne!” – pomyślał i z niechęcią spakował swoje rzeczy do torby. Wstając, przez myśl przeszedł mu jeszcze pomysł, by skręcić sobie nogę na schodach. Wiedział jednak, że przewodniczący klubu tanecznego zakopałby go wtedy żywcem, na co blondyn nie miał specjalnej ochoty. Zrezygnowany skierował się w stronę sali gimnastycznej.
Przemierzając korytarz, usłyszał wśród licznych krzyków swoje imię. Obrócił się automatycznie, czego natychmiast pożałował. W jego stronę szedł Jonghyun… Miał ochotę go olać i udawać, że go nie zauważył, jednak musiał w końcu zamknąć sprawę Jonga na ostatni guzik. Ten moment wydawał się idealny na całkowite zakończenie ich znajomości. Key chciał się jasno wyrazić, nie pozostawiając żadnych złudzeń, co do ich relacji.
- Bummie, cieszę się, że zaczekałeś! – powiedział radośnie brunet, ściskając go na powitanie. Trochę zdziwił się, że chłopak tego nie odwzajemnił, ale kontynuował. – Chciałem cię przeprosić za piątek. Wiem, że znowu zawiodłem, ale nie umiem się oprzeć tym wszystkim dziewczynom. Następnym razem będę się bardziej pilnować. Jakby co, to zawsze możesz mi o tym delikatnie przypomnieć. – dokończył pewnym głosem, puszczając młodszemu oczko, po czym się roześmiał. Kibum jedynie patrzył na niego, przyjmując maskę obojętności.
- Przykro mi Jonghyun, ale to już koniec. Do czego ja ci w ogóle byłem potrzebny, co? Cały czas poświęcałem się naszej znajomości, ale ty nie dawałeś nic od siebie. Wieloletni przyjaciel jest dla ciebie mniej ważny niż przypadkowa laska. – wypomniał mu, patrząc starszemu prosto w oczy. - Niezależnie od sytuacji stałem przy twoim boku, a ty nawet nie potrafisz dotrzymać jednej, głupiej obietnicy. Złożyłeś ich tysiące, a później tyle samo razy za nie przepraszałeś. Wiem o tobie niemal wszystko, a ty o mnie w zasadzie nic. Zawsze rozmawiamy o tobie i twoich problemach. To nie jest przyjaźń, Jonghyun. – tłumaczył spokojnie Key z poważnym wyrazem twarzy. Rzadko zachowywał takie opanowanie, jednak w tej chwili nie odczuwał żadnych emocji. Nawet używał jego pełnego imienia, czego nie robił praktycznie nigdy. To podkreślało, że Jonghyun już dla niego nic nie znaczy.
- A-ale… - wyjąkał zszokowany chłopak. – Znamy się tak długo… Można spróbować to naprawić. – odrzekł, chwytając blondyna za nadgarstek, gdy ten odwrócił się by odejść.
- Nie. Ty się nigdy nie zmienisz i doskonale o tym wiesz. Jestem już wykończony tą „przyjaźnią”. – wyjaśnił, wyraźnie akcentując ostatnie słowo. Drugi tylko stał z rozchylonymi ustami, nie mogąc zrozumieć, co się właściwie dzieje. – Puścisz mnie? – zapytał młodszy, wskazując na swój nadgarstek, na co chłopak w ogóle nie zareagował. Dopiero nadejście Minho rozwiązało ten problem.

- Key, co ty tutaj jeszcze robisz? Za chwilę zaczyna się nasza wspólna lekcja. Powinniśmy już iść. – oznajmił, chwytając blondyna za ramię, przy czym totalnie zignorował Jonghyuna, który dopiero po chwili zwolnił uścisk, pozwalając im odejść.
- O czym rozmawialiście? – zapytał Minho, gdy oddalili się już od Jonga.
- Zakończyłem naszą przyjaźń. Postanowiłem żyć tak, jakbym nigdy go nie poznał. – oświadczył beznamiętnie.
- O… Nie spodziewałem się, że w końcu się na to odważysz. Cały czas mnie zadziwiasz. – oznajmił, uśmiechając się ciepło. – Trochę szkoda, że nie zobaczę już więcej twoich scenek zazdrości, ale tak będzie dla ciebie lepiej. – dodał, pocieszająco klepiąc chłopaka po plecach.

* * *

- W tej chwili rusz swój tyłek z tej ławki! Nie jesteś jakąś księżniczką! Facet musi umieć grać w nogę, a nie piruety kręcić! – wydzierał się nauczyciel w-f’u na siedzącego Kibuma.
- To czemu pan tylko stoi i się gapi, zamiast wejść na boisko? – zapytał blondyn z wrednym wyrazem twarzy, obserwując ledwie powstrzymującą się od wybuchu śmiechem klasę. Najdłużej zatrzymał swój wzrok na Minho, który był wyjątkowo rozbawiony, ale zakrył usta ręką by nie dać tego po sobie poznać.
- Czy ty w ogóle nie masz szacunku do starszych? Co za pyskaty bachor! Specjalnie poprosiłem Minho, by do was przyszedł i nieco podszkolił, bo gracie jak stado małp, a teraz tak się odwdzięczacie?! Przestać się w tej chwili śmiać i wracać do ćwiczeń! – krzyczał już bezosobowo niemal czerwony ze złości. Natychmiast zapanowała cisza, jednak Key nadal nie ruszył się z ławki. – Ciebie też się to tyczy. Obiecuję, że dzisiaj pogadam z dyrektorem, by dało się posadzić ucznia z w-f’u. Będziesz pierwszą osobą, którą to spotka. – mówił do Kibuma, patrząc na niego z pogardą.
Chłopak niechętnie wstał i poszedł na koniec kolejki ustawiającej się do ćwiczenia rzutów karnych. Kiedy nadeszła jego kolej, żeby oddać strzał na bramkę, wszyscy odsunęli się o kilka metrów do tyłu, uważnie obserwując leżącą przed chłopakiem piłkę. Key skrzyżował ręce i próbował zamordować wnerwiający go przedmiot samym spojrzeniem. Kiedy jednak z rezygnacją stwierdził, że mu się to nie uda, podniósł nogę i się zamachnął. Ledwo udało mu się utrzymać równowagę, ale przynajmniej nie wyrządził żadnych szkód. Znienawidzony okrągły przedmiot uderzył w róg pomieszczenia i bezpiecznie poturlał się po podłodze. Wszyscy odetchnęli z ulgą, ponieważ ostatnim razem, gdy Key wziął udział w lekcji w-f’u, jeden kolega niemal skończył na pogotowiu.

Nastał czas na następne ćwiczenie, czyli podawanie sobie piłki w parach. Chłopak, który został przydzielony do Kibuma, niemal trząsł się ze strachu, ponieważ chytry uśmieszek blondyna nie zapowiadał niczego dobrego. Najpierw Key bardzo starannie kopnął piłkę do chłopaka, ale za drugim razem uderzył w taki sposób, że stracił równowagę. Przewrócił się na podłogę i głośno przeklął. Doskonale słyszał śmiech Minho, więc wysłał mu gniewne spojrzenie, po czym chwycił się za kostkę. Na jego twarzy widniał grymas bólu, a z oczu praktycznie płynęły łzy. Od razu podbiegło do niego kilka osób, pytając się, czy da radę wstać, ale ten wykrzyczał tylko, że okropnie boli i nie ma siły się ruszać. Dopiero po chwili podszedł do niego nauczyciel.
- Naprawdę jesteś taką ofiarą losu, czy tylko udajesz? – zapytał, spoglądając na niego z litością.
- Nie widzi pan, co mi się stało?! Co to ma być za podejście do ucz…
- Zabiorę go do pielęgniarki. Jeśli sobie skręcił kostkę, to trzeba będzie ją usztywnić. Wydaje mi się, że mocno się uderzył, więc później odprowadzę go też do domu. – przerwał mu spokojny ton głosu Minho. Na jego twarzy nie dało się zauważyć żadnego śladu po wcześniejszym rozbawieniu.
- Jesteś naprawdę pomocną osobą. To rzadkość w dzisiejszych czasach. – pochwalił go trener, spoglądając z wyrzutem na blondyna.
- Chyba nie dasz rady iść sam, co? No trudno... Wskakuj mi na plecy, małpko. – powiedział żartobliwie Choi, kucając tyłem do przyjaciela. Gdy ten chwycił się już bruneta, ten z łatwością wstał i z dodatkowym obciążeniem skierował do wyjścia z sali. Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, Minho zaśmiał się cicho i zakomunikował:
- Koniec przejażdżki, księżniczko. – jednocześnie przykucając odrobinę, by chłopak mógł łatwiej zejść z jego pleców. - Po raz kolejny mnie zadziwiłeś. Nie sądziłem, że jesteś takim dobrym aktorem. – dodał, delikatnie wycierając ślad po łzie z jego policzka.
- Uczę się w końcu od ciebie. – stwierdził z sarkazmem w głosie, po czym oboje zaczęli iść w kierunku szatni. – Skoro wiedziałeś, że udaję, to czemu chciałeś zabrać mnie do pielęgniarki? – zapytał, obracając się do przyjaciela, który szedł za nim.
- Po prostu nie miałem najmniejszej ochoty tam siedzieć. Nie chce mi się uczyć jakichś dzieciaków grać w piłkę. To obowiązek nauczyciela, a nie mój. – stwierdził z nutką pretensji w głosie.
- Wypraszam sobie. O ile sobie przypominam, to jestem od ciebie starszy! – powiedział, spoglądając groźnie na bruneta.
- Tak? Jakoś tego nie widać. – stwierdził, porównując ich wzrost.
- Istnieje też coś takiego jak rozwój intelektualny… Ale mimo wszystko dzięki za pomoc. Chyba jestem ci coś winien… Może wpadniesz do mnie na obiad? Mój przyjaciel obiecał, że przyjdzie popołudniu i przyniesie coś do jedzenia, co oznacza, że dorobię się tygodniowego zapasu kurczaków... Raczej nie znasz Onew, ale to miły gość. – wyjaśnił Kibum, otwierając już drzwi do szatni. Chłopak nie znosił zapachu tego pomieszczenia. Śmierdziało tam męskim potem i zbyt często używanymi butami. Miejsce to napawało go odrazą i było kolejnym powodem, dla którego Key nie cierpiał w-f’u. Jednak musiał się gdzieś przebierać.
- Widzę, że nie lubisz mieć długów wdzięczności... Ta propozycja jest zdecydowanie ciekawsza niż wasza lekcja. – powiedział, po czym na chwilę się zamyślił. – Posiedźmy tutaj dziesięć minut, a później skoczę do trenera i powiem, by usprawiedliwił nam dzisiejszą nieobecność. – dokończył, zdejmując z siebie koszulkę.
- Jednak dobrze mieć znajomego, który ma fory u nauczyciela. – stwierdził, odwracając wzrok od ciała przyjaciela. W końcu Kibum był gejem, a chyba żaden normalny chłopak, nie życzyłby sobie, żeby ktoś taki przyglądał się mu podczas przebierania. Minho zdawał sobie sprawę z jego orientacji seksualnej, ale mimo to traktował go zupełnie normalnie i nie miał zamiaru tego zmieniać. Blondyn zerknął jeszcze na umięśnionego chłopaka, przez co na jego policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. Sam był blady i szczupły niczym dziewczyna, więc nic dziwnego, że podobali mu się dobrze zbudowani faceci. Samo patrzenie nie było przecież niczym złym. Chcąc jednak zachować przyzwoitość, zmusił się do spuszczenia wzroku z ciała bruneta, po czym odwrócił się i sam zaczął zmieniać ciuchy.

4 komentarze:

  1. Miałam to napisać już parę rozdziałów wstecz i zawsze zapominałam XD Chyba pierwszy raz czytam opowiadanie gdzie Taemin i Onew są rodzeństwem, tak samo jak Minho i Krystal^^ Czyli to już koniec znajomości Jonghyuna i Key?Hmm w sumie dobrze...gdybym była na jego miejscu to też bym nie wytrzymała i prawdopodobnie z wielkim bólem serca wolała zerwać znajomość niż dalej cierpieć patrząc jak moja''miłość''wnet pożera płeć przeciwną swoim wzrokiem jak i ''łapkami'' xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę szkoda mi takiego Key. Aż chciałoby się go utulić i pocieszyć. Może jednak Minho zrobi to za mnie?

      Usuń
  2. *_* minkey tak proszę XD kibicuję im bardzo, ale zobaczę, co przyniosą mi kolejne rozdziały <333333333333333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń